Mirja&Adam
26 Aug ’16
W pewien styczniowy wieczór przyszedł mail, który sprawił, że poczułem iż moja praca, mimo że bardzo wyczerpująca, jest lub bywa wyjątkowa. Stało się to za sprawą Adama, który wrótce zadzwonił z sąsiednich Niemiec, aby omówić szczegóły współpracy. Poczułem wtedy, że gra i iskrzy na całej linii, co w moim zawodzie jest niezwykle cenne i sprawia, że przestajesz myśleć o swojej pracy jako obowiązku, a zaczynasz jak o przygodzie wyzwaniu i wielkiej satysfacji. Wrótce po wstępnych śmiechach i wybadaniu postawy i energii rozmówcy, przeszliśmy do szczegółów, ustalając między innymi sposób mojego dotarcia do pięknego Mönchengladbach. Stanęło na lot do Düsseldorfu, a Adam nie zastanawiał się długo, bo nie ostygła jeszcze moja komórka od rozmowy, jak przyszedł mi na sms bilet lotniczy. Ten rodzaj porozumienia i komunikacji był w moich oczach gwarantem na świetną współpracę i nadzieją na piękne zdjęcia. Lecąc do nich w lipcu, z Adamem już się znałem, Mirję widziałem jedynie na kilku zdjęciach. Później Adam opowiadał mi, jak poznali się w kinie w Düsseldorfie, gdzie jego kolega podrywał koleżankę Mirji, a on krępował się “zająć” samą Mirją :). Po powrocie do domu myśl i wspomnienie o niej nie dawały Adamowi spokojnie zasnąć, więc kolega przez świeżo poznaną koleżankę zdobył telefon do pięknej, piegowatej blondynki z holenderskimi korzeniami w rodzinie. Po 10 latach znajomości postanowili się pobrać, co świadczy o niegasnącej sile ich uczucia i patrząc na nich nie sposób było odnieść wrażenia, że jakby znali się od tygodnia. Tyle radości i uśmiechu życzyłbym każdej pobierającej się parze. Do tego plener w następnym dniu, po 2 godzinach snu, to szacunek za świetne przygotowanie, wolę zamknięcia ślubnego projetu wspaniałym plenerem, mimo zmęczenia. Kolejny dzień to już wspólna podróż na lotnisko, gdzie rozjechaliśmy się w przeciwne krańce świata. Młodzi do słonecznej Kalifornii a fotograf do malowniczej Polski 🙂