Natalia&Bartek
11 Sep ’18
Znane jest Wam pewnie pojęcie DIY, z angielska Do It Yourself. To nie jest krótki kurs angielskiego, ale znaczy to mniej więcej “zrób to sam”. To “coś” to własny ślub. Zrobiony samemu, po swojemu, dla siebie, tak jak się wymarzyło. Natalia i Bartek tak to sobie zaplanowali i marzenia swoje zrealizowali. Na swoim polu, działce, gdzie wśród pól i łąk jedyni mieszkańcami są dwa konie w maleńkiej stajni. Miałem przyjemność towarzyszyć im w tym dniu, a dzień był bardzo dynamiczny. Nieustająca fala upałów z 6 – miesięcznego lata, w jakie nam w tym roku przyroda obrodzila – dała zaskakujący popis w postaci bardzo silnej burzy, ulewy, która spłoszyła nowożeńców pod rozstawione namioty. Na szczęście zdążyli sobie jeszcze powiedzieć TAK i przyodziać szatę obrączek na palce. Nie powiem, było to mocne doświadczenie. Adrenalina buzowała, ja rzucałem się w szał fotografowania, innym razem szybko chroniłem się przed strumieniami deszczu. Jednak, jak śpiewali kiedyś polscy klasycy – a po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój… Wyszło słońce, wraz z nim super pozytywna energia, uśmiechy i radość wspaniałych gości. Przy okazji muszę wam przyznać, że bardzo lubię śluby, gdzie jest dużo przyjaciół, młodych ludzi, rówieśników nowożeńców. Gwarantuje to super energię na parkiecie, gdziekolwiek by on był. Mnóstwo niesztampowych, na bieżąco improwizowanych sytuacji, istny raj dla reportażu. Panie i Panowie, przed Wami Natalia i Bartek… 🙂