Ewa
25 Dec ’17
Wydaje się, że w tym roku nasz ogrodowy klimat wczesnowrześniowego wieczoru, z domieszką zaawansowanej nocy przetrwał niemalże do świątecznego przesilenia grudniowego. Tak się tylko wydaje, bo wierzba skapitulowała jakiś tydzień, może dwa tygodnie temu. Podziwiam ją za to. Jest to moja ulubiona forma roślinna, niebywale witalna i pozytywna, pomimo melancholijnych z nią konotacji 😉 Kiedyś bardzo lubiłem dęby, ale rok po roku, z biegiem lat ugruntował się we mnie pogląd, że to rośliny leniwe. Są jak drzewce. Wolą stać i milczeć, niż szumieć liśćmi i zaczepiać okoliczne akacje i sosny. Najpóźniej wypuszczają liście, najwcześniej też je rzucają z pogardą o ziemię. Zachowują się, jakby im nie były potrzebne. Byle przymrozek i robią w gacie (korzenie). Wróćmy do wierzby. Wierzba to kobieta, a jej radosna melancholijność stała się dla mnie inspiracją, aby sadzać pod nią czasem moje dobre dusze. Czasem sadzam się pod nią sam. W tym naszym grajdołku tyle z przyrody mam 😉 Tym razem plony tego zasadzenia w poniższym wpisie do obejrzenia 🙂
ps. Bardzo polubiłem w tym roku nocne zdjęcia. Ogromnie się cieszę, że nadchodzący wielkimi krokami przyszłoroczny i następny sezon będą dawały mnóstwo okazji, aby gdzieś się zaszyć z Wami w drzewach lub choćby pod latarnią. Pomożecie? 🙂