The Trip
3 Jan ’16
Od zawsze, jednym z punktów na mapie w siatce połączeń jednej z niskokosztowych linii lotniczych była tajemnicza wyspa Fuerteventura, słynąca z tego, że niczego na niej nie ma. A więc ma coś, czego ja estetycznie i emocjonalnie bardzo pożądam – Pustkę (jako pełnię znaczenia i spokoju). Udało się w końcu upolować bilety za przysłowiowe Euro i polecieć w zwrotnikowe rejony w grudniu. Tuż przed świętami, w wulkaniczną, piaszczystą krainę okupowaną przez obdarzonych wielką nadwagą turystów z Anglii, wygrzewających swoje nieprzyzwoicie zadowolone z życia ciała na leżakach przy basenie. Wychodząc rano na codzienny trip, mijaliśmy pospiesznie ten dekadencki widok i oddawaliśmy się wielokrotnemu przemierzaniu wyspy wzdłuż i wszerz wynajętym samochodem. Jeden z tych dni pozostanie w mojej pamięci szczególnie uważnie, bo narodziłem się w nim tak jakby na nowo. Postanowiłem popływać wpław wśród surferów i towarzyszących im 4 metrowych fal. Uczucie niezapomniane. Jeszcze bardziej pamiętał będę jednak tą konsternację, że nagle, ni stąd ni zowąd ludzie na plaży zrobili się tak mali, jak mrówki, a ja po drugiej stronie już formujących się fal, zasysany jestem przez ocean od a nie do brzegu. Walka o dotarcie na suchy ląd była długa i mozolna, wszystko rozegrało się na krawędzi moich możliwości. Ostrzegam wszystkich oczarowanych potęgą oceanu, lepiej podziwiać go z pozycji fotografa z brzegu niż dać się porwać fali tych uniesień w wodzie. Podróż samolotem, łącznie 11 godzin w obie strony, sprzyja też przeczytaniu całej książki a więc można upiec dwie pieczenie po sezonie na jednym ogniu. Tak więc, wpis podzieliłem na kilka części, w zależności od klimatu wyspy i stopnia intymności wynikających z obcowania z Pustką, lub Ewą, która jak wiadomo, zaprzeczeniem Pustki jest 😉 Miłego oglądania, warto robić to z muzyką.
The City. Miejsca dotknięte ludzkim krokiem, pełne nagrzanych słońcem ścian, odgrodzone betonowymi molami od kształtujących linię brzegu oceanicznych fal. Pełne zapachu morskiego jadła dolatującego z niezliczonych, nadbrzeżnych tawern w Corralejo, plaż pełnych surferów wylegujących się na falach lub piasku. Kitesurferów sunących wzdłuż brzegu, w lewo i prawo, by czynność powtórzyć w odwrotnym kierunku. Zwykłych turystów w samochodach z mapkami w ręku odhaczająych kolejny punkt na mapie z puli “must see”. Ot – zwykłość nad zwykłościami.
The Zone. Przestrzeń zamknięta, wyłoniona z dna Atlantyku przez wulkaniczne erupcje. Miejsce, gdzie woda spłukuje piasek z Sahary z wietrzejącej, wygładzanej przez wodę wulkanicznej skały bazaltowej. Napływające z Ameryki fale i wychodzący im naprzeciw wiatr od Afryki. Zmagający się z falami, odpychający je od siebie. Bawiący się w kokieterię z potężnym oceanem. Mali, nagrzani słońcem ludzie, którzy albo leżą bez ruchu na leżakach, przygnieceni powagą swojego dużego ciała, lub młodzi, nagrzani na wyzwania, biegający z deskami surfingowymi po plażach.
The Girl. Światło i wiatr. Ta mieszanka żywiołów znajdująca swoją przystań w oczach i we włosach. Poszukiwanie przystanku przy drodze aby zakłócić brzmienie Pustki czerwoną dominantą włosów, ust czy sukienki.
The Rock. Mocno zaznaczona ziemia, twarda i krucha. Świadectwo żywiołu, który przeszedł w stan spoczynku. Dociskająca do siebie z każdym krokiem. Dająca schronienie pośród oceanu. Wyrzutkom od fal, na chwilę aby odetchnąć, przycupnąć, nabrać oddechu przed dalszą podróżą, Dotknąć stałego, nabrać wiary przed rozpuszczeniem. Odbić się od mocnego punktu i odlecieć. Wyspa, pokryta skórą starego, przedwiecznego dinozaura, gotowa wydaje się być na kolejne, masowe wymieranie.
wyciągneliście soki z tych miejsc... z jednej strony to fatalnie bo zdradzono to co ciekawe a z drugiej zglodnialem zobaczyc to na zywo. rzadam wiecej :)
To jest tak małe i jednorodne miejsce, że nie sposób nie wyciągnąć z niego soki. To tak, jakby turysta z Anglii nie zauważył i nie zrobił zdjęcia Pałacowi Kultury ;)
Rewelka! Klimat! Kadr!
Dziękuje Maćku, jeszcze się nie przyzwyczaiłem, a Ty mi to uzmysławiasz, że ktoś komentuje wpis i po tygodniach przez przypadek zauważam, że oczekuje na zatwierdzenie moderacji ;)
..Jacku..pięknie opowiadasz obrazem i słowem..zdecydowanie mój klimat..cisza, spokój, pustka..
Pięknie dziękuje Twoja Lewa Stopo :)
wyciągneliście soki z tych miejsc... z jednej strony to fatalnie bo zdradzono to co ciekawe a z drugiej zglodnialem zobaczyc to na zywo. rzadam wiecej :)
To jest tak małe i jednorodne miejsce, że nie sposób nie wyciągnąć z niego soki. To tak, jakby turysta z Anglii nie zauważył i nie zrobił zdjęcia Pałacowi Kultury ;)
Rewelka! Klimat! Kadr!
Dziękuje Maćku, jeszcze się nie przyzwyczaiłem, a Ty mi to uzmysławiasz, że ktoś komentuje wpis i po tygodniach przez przypadek zauważam, że oczekuje na zatwierdzenie moderacji ;)
..Jacku..pięknie opowiadasz obrazem i słowem..zdecydowanie mój klimat..cisza, spokój, pustka..
Pięknie dziękuje Twoja Lewa Stopo :)