W dłoń wrastanie,
8 Dec ’20
czyli czego nie znajdziecie w manualach aparatów znalezionych pod choinką.
Tak. To musi wrosnąć w dłoń. Stać się jej częścią. Poprawić balans, dociążyć samotne palce jakimś bytem. Dać im odczuwanie. Tak zawsze miałem, że aparatem się nie przejmowałem. Teraz, gdy po 5 latach zmieniam – rewolucyjnie wprost narzędzie, to staram się je znów sprowadzić do roli dobrze wyważonego kamienia w dłoni. Jak lasso mocno ją zaciskając, jak jeździec ujeżdżający konia – gdy zaczyna czuć, że z huraganu bodźców i emocji wyłania się już tylko wiatr delikatnie muskający twarz. Tak musi być. To ma być szybkie przedłużenie oka, szarpnięcie zmysłów. Zaspokojenie. Jestem na ostatnim już etapie tej rewolucji. Narzędzia już poznałem, gotów jestem ich nie używać, by robić zdjęcia. Wprawniejsi empatycznie wiedzą, co za takim sformułowaniem się kryje. Bazowanie na prostocie.
Z moimi ukochanymi szóstkami żegnam się w przyjaźni. Wiele razem przeżyliśmy, na więcej nas już po prostu nie stać. To już koniec związku. Poszły w nowe dłonie. Mam nadzieje, że czule was pieszczą. Od teraz na pokładzie dwaj sprytni, ale potężnie wyposażeni młodsi bracia. Do wiosny, która nadejdzie szybciej niż nam się wydaje – są już gotowi. Ja też, aby z nimi – z pasją i radością Was odwiedzać. Tymczasem w tej jesieni, może cudem – gdy zapachnie zimą – jeszcze w szepcie poćwiczymy to taneczne pasodoble tylko we dwoje. Tak też może być czule i miło. Będziemy się wzajemnie ogrzewać.
W roli głównej wystąpili, głosy postaciom w tej historii użyczyli: Canon R6, Canon R5, Sigma Art 35 1.4, Canon 35 f2 EF, coś dokręcone na gwincie M42 i udające obiektyw. Kolejność wzmiankowania dowolna, by nie rzec – przypadkowa. Zgadujcie, kto dostał jaką rolę.
[wpstatistics stat=pagevisits] [wpstatistics stat=visitors time=total] [wpstatistics stat=pagevisits time=total]