Karolina i Kamil
19 Dec ’20
Karolinę i Kamila poznałem na długo przed ich zaślubinami. Było to jedno z takich spotkań, na których ani przez chwilę nie czujesz się w roli wykonawcy, raczej w roli dawno nie widzianego znajomego. Wielokrotnie już pisałem, że takie relacje lubię najbardziej, raz – że daje to olbrzymią osobistą satysfakcję, dwa – bardzo, ale to baaaardzo pomaga w pracy. Bo nasza praca jest bardzo specyficzna, polega na umiejętności transparentnej obecności pośród tej burzy emocji, jaką jest dzień ślubu. Naprawdę, nie da się tego z niczym innym porównać. To jak fotografia wojenna pośród miłosnych uniesień. A pośród tego całego zgiełku obiektyw aparatu i dodatkowy stres z nim związany. Stąd ta paląca potrzeba, abyśmy w tym czasie i w tym miejscu nie byli tylko wykonawcami, prosimy o odrobinę przyjaźni, przyjaznego uśmiechu, zaufania i pozytywnej wibracji. To naprawdę odbija się na zdjęciach. Bo jak mówi stare przysłowie – oczy są zwierciadłem duszy, a oczy przez fotografa są tego dnia baaaaardzo poszukiwane.
Ten nieco długi wstęp miał posłużyć wprowadzeniu w ich świat. Pokazany w moich zdjęciach. Świat, w którym bardzo się polubiliśmy. Ja przy nich czułem się jak stary kumpel, zupełnie swobodnie. Mam nieodparte wrażenie, że z wzajemnością. Spotkaliśmy się o ponad rok wcześniej, na studyjnej sesji portretowej. Pozwoliła nam to wrażenie dobrej relacji pogłębić i ugruntować. Młodym nieśmiałkom umożliwiła lepsze zapoznanie się z aparatem i typem stojącym za nim 🙂 Po tych doświadczeniach wiedziałem już, że będę jechał do nich za rok, jak do dawno nie widzianych znajomych. Tak też się czułem Tego Dnia. Dyskretnie się uśmiechałem na widok tego zamieszania, raz po raz przystawiając wizjer do oka. Zostawiam Was z nimi i ze zdjęciami. Tym wpisem mam ogromną przyjemność ponownie popatrzeć przez ten wizjer. Z niekłamaną radością dzielę się z Wami tą przyjemnością! 🙂
[wpstatistics stat=pagevisits] [wpstatistics stat=visitors time=total] [wpstatistics stat=pagevisits time=total]