Po raz kolejny w tym roku wyjeżdżałem na ślub. Czułem podskórnie, że będzie wyjątkowy. W drodze jedynym niemiłym zaskoczeniem było przegrzanie się płynu chłodniczego w mej krwisto czerwonej Malinie, ale to dlatego wyjeżdżam wcześniej… szczęście takie, że postanowiło stać się to tuż przy jakimś warsztacie, gdzie zostałem poratowany dolaniem płynu i z duszą na ramieniu jechałem te pozostałe 5 minut drogi..uff!. Gdy stanąłem przed bramą Pałacu w Rozalinie byłem pełna emocji, a gdy poszedłem dalej… Działy się tony wzruszeń. Nawet kwiaty na stołach wydawały się być poruszone całą atmosferą. No i działo się! Nie przeszkodził w tym nawet deszcz zwiastujący nieuchronną jesień, bo tam było lato i ogień. Nic więcej. Zapraszam do wspólnego przeżycia tego dnia…
Miejsce: Pałac Rozalin
Suknia Panny Młodej: Warsaw Poet


























