Dominika&Adam – Wesele w stodole
Pamiętam wspaniały czas dzieciństwa, które co roku, tuż po zakończeniu roku szkolnego spędzałem u babci na wsi. Moja mama pochodzi spod Węgrowa, tam się uczyła, tam kończyła liceum. Kraina Liwca, jego meandrów, łagodnych wzniesień, zapachu skoszonego zboża i przerzucanego siana. Pamiętam pierwsze podróże na wielkim, jak dla mnie rowerze Ukraina, gdzieś po dziadka – do baru, lub w sobotę, do kiosku po teczkę z gazetami, jaką wówczas zamawiało się po odbiór. “Przekrój”, “Razem, i “Na Przełaj”. O codziennych Trybunach nie wspomnę. Zapachy, obrazy, obietnice. Żadnej telewizji, internetu. Było nas dwanaścioro. Ja i sióstr ciotecznych, w tym rodzona sztuk 12. To musiało mnie ukształtować, to musiało mnie sprofilować 😉 Poranne wstawanie, gdy słońce wdzierało się przez okiennice do małej, drewnianej chatki. Radyjko odpalane na msze w niedzielę i codzienne “Lato z Radiem” o poranku. Dżingiel z angielskim, rosyjskim, niemieckim i kto wie, jeszcze jaki wróżyły podróże. Wtedy z książką pod pachą, palcem po mapie. Już wkrótce, gdy ten świat odszedł, posypał się jak domek z kart – z realną kartą pokładową w dłoni. Te nocne wyprawy do obory po mleko, jeszcze gorące i z pianką. Ten zapach parowanych kartofli dla zwierząt gospodarskich. Poranny obrządek. Ten świat.
Kto przypuszczał, że po latach ten świat odżyje w zupełnie innej już odsłonie? Niby podobny, ale już czysty. Pełen radości, szczęścia. Pozbawiony znoju i trudu, który tak ładnie dziecko zdaje się nie dostrzegać. Świat w starej stodole pod Węgrowem, który zreanimowany, wyczyszczony daje już tylko schronienie Parom Młodym na ich wymarzony ślub.
Lubię tą estetykę, lubię, jak łączymy zachodnie wzorce z tymi naszymi, unikalnymi, słowiańskimi pierwiastkami. Chociaż nie specjalizujemy się, nie poszukujemy na siłę i nie unikamy innych (poszukujemy kochających się Par) – to śluby w starych stodołach, folwarkach z cegieł i kamieni, gdzieś pod altanami, nad rzeką, czy jeziorem stanowią urok, którego nie da się odczarować. Fotograficznie syte, pełne tła, kolorów, ferii barw, zakamarków światła. Matryca w aparacie aż syczy z zachwytu 🙂 Takie są uwarunkowania fotograficzne, tak działa ludzka percepcja. My dysponujemy atelier, które Wy wybraliście, Wy zaaranżowaliście. My Was w tej przestrzeni widzimy. Dysponujemy kadrem, kompozycją. To nasza rola i odpowiedzialność. Scenografia i światło, to już składniki dania, które podano z zewnątrz. Na to pierwsze macie wpływ. Na to drugie trzeba liczyć, lub też się nim nie przejmować, bo spośród tych dwojga, miejsce, a w nim dekoracje i uśmiech na Waszych ustach, błysk w oczach i radość gości są najważniejsze.
Tak sobie wymyśliłem, aby pokazać całość naszej pracy, a że wpis będzie rekordowo długi i nie ukrywam, nie nadaje się do scrollowania na smartfonie ze względu na możliwą kontuzję kciuka – przejdę już do meritum i podziękuje Dominice i Adamowi za zaproszenie mnie na swój ślub. Miało to również wymiar osobisty, bo są takie śluby, gdzie nie dopraszający się, sadzani jesteśmy przy stole wraz z gośćmi. Nie ukrywam, czuję się wtedy komfortowo, postrzegani jesteśmy wówczas jako goście. Ludzie chętniej się otwierają i z obiektywem oswajają. Widać i czuć różnicę. Fotograficznie daje to również swoje profity. Ogląd sytuacji na sali i przy stołach jest też przejrzysty. To naprawdę robi swoje. Przesiadywanie w sali obok, lub w piwnicy oddala nas od ślubu. Oddala nas emocjonalnie od tkanki weselnej. Jesteśmy widziani i traktowani jak wykonawcy. A tak być nie powinno. Wynajmujecie nasze oczy, uszy i serca, abyśmy za Was zobaczyli i zapisali, to, co dla was będzie ulotną eksplozją emocji, która po kilku dniach wygaśnie.
Oprócz Pary Młodej podziękuje również ich półrocznemu synkowi Antkowi, że tak pięknie przed ślubem pozował i dzielnie zniósł z Rodzicami rozłąkę. Przepięknej florystce z nakokarde.pl, która wykonała obłędnie piękny set kwietnych dekoracji, tak spójnych w rustykalnej estetyce. Galerii Zaproszeń za cudną papeterię ślubną. Cudownej marce sukien ślubnych Warsaw Poet, która bardzo często ozdabia nasze Panny Młode w swą zwiewność i delikatność. Za to, że ludzie świetnie się bawili i wypełniali parkiet DJ-owi WuDu, choć dostaje on (jak większość DJ i zespołów) pouczenie z wpisem do dzienniczka za ten niszczący obraz na matrycy, zestaw fioletowo-różowych światełek LED. Folwarkowi Ruchenka za pięknie wystylizowaną lokację, profesjonalizm i dbałość o każdy detal. Słońcu, że wysłało do nas tyle promieni, że świat aż zawirował.
Częstujcie się tym wpisem drodzy goście, widzowie, Państwo Młodzi i wykonawcy. Będzie nam miło, jak udostępnicie ten wpis wypełniony po brzegi zdjęciami w swoich mediach społecznościowych. Wydaje się, że warto. W czasach one click photo – zdecydowanie warto.
I choć muzycznie podczas pracy nad tym materiałem towarzyszyła mi najnowsza płyta TOOL (!), to dla Was gdzieś w tle, gdzieś tutaj… Craig
Ślub cywilny w Pałacyku Szustra w Warszawie
Wesele w Folwarku Ruchenka pod Węgrowem
Zabawa
To już koniec tej powieści. Krótka, lecz intensywna to historia. Dominiki i Adama osobiście nie znam, ale czuję, że tego dnia, tej nocy, podczas tych chwil byłem z nimi w 100 procentach. Tak się czasami dzieje, gdy wszystko zagra, gdy wszystkie umysły wolne są od oczekiwań. Gdy już wjedziesz na ten rollercoaster i zamiast krzyczeć ze strachu, otwierasz oczy w radosnym zdumieniu i lecisz, lecisz po tych torach, które sobie ułożyłeś zawczasu.
Dodatkowo, jako suplement, dodatek do reportażu pozwoliłem sobie w podziękowaniu za włożony wkład w dekorację uroczystości zrobić dodatkowy wpis na bloga, złożony z samych zdjęć kwiatów i papeterii ślubnej. NaKokardę zrobiło kawał przepięknej i dobrej roboty, a smacznie przygotowana papeteria nie wymaga dodatkowych rekomendacji. Wszystko to pięknie podlane sierpniowym słońcem i otulone magiczną kołderką nocy.
Poszukujących inspiracji ślubnych dekoracji zapraszam TUTAJ