Ania i Paweł
Powoli zbliżamy się do początku kwietnia, który nieodłącznie kojarzył nam się z rozpoczęciem sezonowej podróży z zamiarem jednym – zatrzymać na zdjęciach miłość, czułość i prawdę. Jednakże rok 2020 przyniósł nam wróżone katastrofy w postaci wirusów, kwarantann, izolacji, a co za tym idzie, także odgłosów niesionych pośród pól i lasów z hucznych wesel w starych siedliskach czy muzyki odbijanej między starymi warszawskimi kamienicami, jak to było u Ani i Pawła w przeszłym już lipcu.
Długo zbierałam się do wyboru zdjęć, bo wiedziałam, że będzie mi ciężko, jednakże oddalająca się wizja spotkania z aparatem na parkietach Waszych uczuć, postanowiłam wrócić do tych zdjęć sprzed niemal roku, bo mam do nich ogromny sentyment.
Ania i Paweł. Najpierw były maile, później wieczorne rozmowy na skajpie, żeby się poznać, następnie już moja podróż lipcowa z Olsztyna do Warszawy. Później była delikatność. Tego dnia nie było wielkiego szału, ale na pewno była wielka Siła. Siła czułości. Zdjęcia także płyną tu niespiesznie, zbliżeniami, oddaleniami, gestem, ciszą i muzyką.
Po miesiącu czekała mnie kolejna podróż… Przemierzyłam całą Polskę wszerz pociągiem, by dotrzeć w południe do zachwycającego Berlina. Tu już wszystko płynęło własnym rytmem. Jak to miasto. Godziny rozmów, setki zrobionych klatek, kilknaście kilometrów w nogach. To była niesamowita podróż. Niesamowite spotkanie.
Bardzo dziękuję za ten czas.
Ewa
BERLIN